Historia

Student pracuje

Po co komu polonistyka

Komparatystyka? A co to takiego? To pytania, które zawsze sie pojawiają, kiedy ludzie słyszą, jaki kierunek studiów wybrałam. Kiedy tłumaczę, że jest to literatura porównawcza (właściwie ze wszystkim i pod każdym aspektem) na wydziale polonistyki, czar pryska... Polonistyka? Literatura? A co po tym można robić? Gdzie TY znajdziesz pracę?... Bo przecież studia mają „dać pracę”...  Wtedy wymieniam swoje bogate CV, pełne kontrastów, niekiedy wręcz absurdów...

Początki były oczywiście najtrudniejsze... Matura zdana, więc trzeba było zarobić na te najdłuższe wakacje w życiu... Najprostsze, co można zrobić? Oczywiście zanieść CV do galerii handlowej. Tam pracowałam przez miesiąc w sklepie z odzieżą dla młodzieży... i wtedy powiedziałam sobie: nigdy więcej pracy w sieciówkach! Kolejne poszukiwania. Co mogę robić bez doświadczenia... Hostessa... Zbiory rzodkiewek... Przesadzanie bluszczu (można :D )... Jak najbardziej na swoje potrzeby coś można zarobić w ten sposób, ale przyszedł październik i przeprowadzka do wymarzonego Krakowa... Rodzice mówili: „Skup się na nauce, pieniędzmi się nie martw”, ale wiadomo, człowiek chce się usamodzielnić. Wyszukiwarka Google i wpisywanie: praca dla studenta – padło na call center. Dowolna dyspozycja godzinowa, pakiet multi sport, wspaniała kadra...Tam wytrzymałam aż miesiąc (cóż, z autopsji wiem, co czuje osoba po drugiej stronie słuchawki, kiedy 5 raz dzwoni przemiła Pani proponująca wyjątkową promocję na abonament). 

Wtedy zaczęło do mnie powoli docierać, że w pracy muszę robić to, co lubię, bo inaczej to po prostu męczarnia i zmarnowany czas... Korepetycje – pomyślałam. No i napisałam ogłoszenie: nauka gry na instrumentach, język polski, język francuski. Kilkoro uczniów na początek. Lekcje skrzypiec, pianina, nawet fletu prostego, francuskiego. Zaczęło się rozkręcać. Potem telefon ze szkoły prowadzącej zajęcia dodatkowe dla dzieci. Rytmika w przedszkolu? Czemu nie. Przy podpisaniu umowy doszły jeszcze szachy, więc od tej pory stałam się panią od rytmiki i instrukrorem szach     ów.

Kolejna praca znalazła się przypadkiem. Na drzwiach sklepu, którego widok zawsze wywoływał we mnie pokłady radości, zawisło ogłoszenie: szukam pracownika. Pomyślałam, że to jest wymarzona praca i bez namysłu zaaplikowałam tam. Po kilku dniach uczyłam się, jak „budzić” misie i sprawić, by każdy z nich wyglądał wyjątkowo. Była to praca na okres przedświąeczny, więc miesiąc z ominięciem pewnych zajęć na studiach był do przyjęcia. Być może brzmi to infantylnie, ale dla mnie to była wyjątkowa przygoda.

Kolejna myśl: skoro mieszkam w Krakowie, to przecież jest tu mnóstwo teatrów, kin, instytucji kulturowych. Czemu nie połączyć przyjemnego z pożytecznym? Obsługa widowni w teatrze Variete – udało się. W wakacje przyszedł czas na praktyki... Padło na wydawnictwo i szkołę w mojej rodzinnej Łodzi. Szkoła początkowo była miejscem, które miało być „opcją awaryjną”, ale po kilku lekcjach zrozumiałam, że to, jakie one będą, zależy ode mnie. Wbrew pozorom jest to bardzo kreatywny zawód i jeżeli przekazuje się innym coś z pasją, to sprawia to radość. 

Nadszedł czas na studia magisterskie, tutaj przydałoby się całkiem usamodzielnić. Wiedziałam, że nie chcę obciążać rodziców, zwłaszcza, że moja siostra postanowiła dołączyć do grona studentów krakowskich. Wszystkie moje poprzednie prace jakoś łączyłam ze studiami, ale teraz pojawił się dylemat... Studia, praca i prywatne życie... Jak to zrobić?... Może z czegoś trzeba zrezygnować? A może wręcz przeciwnie... oczywiście wybrałam tę drugą opcję i postanowiłam zapisać się na roczny kurs florystyczny, który pokrywał się z weekendowymi studiami mojego chłopaka. Dlaczego florystyka? Studia to książki i praca umysłowa, więc potrzebowalam czegoś, co pozwoli mi czasem wyłączyć myślenie i zrobić coś manualnie. To był moment, kiedy myślałam nad rezygnacją ze studiów, ale gdzieś w głębi czułam, że tak naprawdę ta najciekawsza część materiału jest dopiero przede mną.

Wybrałam więc te przedmioty, które mnie interesowały, a resztę postanowiłam „zaliczyć”. Nie lubię tego słowa i dlatego też stwierdziłam, że nawet jeśli nie uda się i nie skończę studiów, to warto chodzić na zajęcia, które coś mi dadzą (niekoniecznie papier...).  Praca oczywiście też nie może być nudna, a więc tym razem padło na obsługę Galerii Beksińskiego, ale... w oczy rzuciło mi się ogłoszenie „zostań przewodnikiem jaskiniowym”, a czemóż by nie spróbować? I tak też rozpoczęła się moja kolejna przygoda.

Aktulnie więc w tygodniu jestem studentką polonistyki – komparatystyki, panią od rytmiki, przewodnikiem jaskiniowym, pracownikiem Galerii Beksińskiego, nauczycielką gry na skrzypcach i pianinie, weekendy natomiast poświęcam na swoje życie prywatne.

Dzisiaj wiem, że to ja tworzę swoje życie i ono może być wyjątkowe każdego dnia. Ludzie często jedynie egzystują, zamiast naprawdę żyć. „Oby tylko przetrwać do następnego wolnego”, a przecież pomiędzy jest tyle czasu, który jest naszą własnością. I tutaj pozwolę sobie przytoczyć słowa jednego z moich ulubionych pisarzy: „My jedynie decydujemy o tym, jak wykorzystać czas, który nam dano”. 

Po co studiuję na polonistyce? Po to, żeby poszerzać granice swojego umysłu i przekraczać bariery.

Załączniki:

Autor:
Zuzanna Krawczyk

Uczelnia:
Uniwersytet Jagielloński

Dodano:
09.05.2019

Komentarze

(brak komentarzy)
Redakcja Aplikuj.pl zastrzega sobie prawo usuwania komentarzy obraźliwych dla innych osób lub zawierających słowa wulgarne.